piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 10 ''To musisz być Ty''


~Alex~

  A więc tu…- zaczął Harry otwierając drzwi do chyba piątego pomieszczenia- jest garderoba.- gdy weszłam do środka, to przez jakieś dziesięć minut nie chciałam stamtąd wychodzić. Było tam tak wiele nieziemskich, cudownych ubrań, butów i dodatków… Męskie rzeczy zbytnio mnie nie interesowały, ale i tak skończyło się na tym, że Hazza dał mi dwadzieścia pięć dolarów, bo przegrał zakład, o to, że nie rozpoznam ich ubrań.
-Ty naiwniaku!- zaśmiałam się- Każda Directionerka wie takie rzeczy! To podstawa! Ty golf i marynarka, Louis paski i szelki, Zayn basebolówka, Niall koszulka i sweterek, a  Liam koszula w kratę, albo zwykła koszulka- powiedziałam szybko i uśmiechnęłam się szeroko- Gdybyś miał się założyć o to z każdą twoją fanką, zbankrutowałbyś. Ale jak chcesz, to możemy zakładać się częściej- poruszyłam zabawnie brwiami i zarechotałam.
-Nie, dziękuję. Przekonałem się już chyba pięć razy, że nie warto się z tobą zakładać- podrapał się po głowie (przy okazji poprawiając bujne loki) i uśmiechnął się szeroko.
-Dobra, wychodzimy już stąd- zarządził i wyprowadził mnie z pomieszczenia.
-Gdzie teraz?- spytałam idąc za nim.
-Zobaczysz.

-O mój Boże, ja chcę mieć coś takiego w domu- jęknęłam obmacując sprzęt nagraniowy.
-Chciałabyś coś takiego wypróbować?- spytał Harry siadając na krześle, przed tą wspaniałą maszyną.
-Jasne!- powiedziałam podniecona.
-No to dawaj teraz- powiedział wesoło i odgarnął włosy z czoła. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Nie-e? Chyba cię pogięło. Nie będę przed tobą ani grać ani śpiewać. To w ogóle jest bez sensu. Nie myśl sobie, że nie jestem już waszą fanką, bo nadal uwielbiam waszą muzykę, a tu nagle TY stajesz się moim przyjacielem i do tej pory nie byłam przy tym jak śpiewasz- uświadomiłam to sobie i jemu.
-Ale ja nie umiem śpiewać- oznajmił Harry robiąc poważną minę na co ja się roześmiałam.
-No coś takiego. Członek zespołu One Direction, Harry Styles, nie umie śpiewać- popatrzyłam na niego z politowaniem i zabrałam mu krzesło- Teraz masz okazję się wykazać.
-Pod warunkiem, że zaśpiewasz ze mną- zaproponował. No nieźle. Ja mam śpiewać z Harrym Stylesem. Do czego to doszło… Ciekawe jak bardzo się skompromituję.
-No dobrze- powiedziałam stanowczo. Harry uśmiechnął się szeroko i zaczął już ustawiać te różne przyciski.
-Gotta be You?- zaproponował. On to ma gust. Jedna z moich ulubionych i ta przy której tak strasznie nie fałszuję.
-Spoko- odpowiedziałam i weszłam do drugiego pomieszczenia za szybą, a Harry zrobił to samo. Gdy znaleźliśmy się przy mikrofonach, założyliśmy  słuchawki.
-A muzyka będzie?- spytałam marszcząc brwi.
-Nie, niestety nie. Ale chyba dasz radę, co nie?- uśmiechnął się szeroko.
-Ale… Jest tu jakaś gitara?- zaczęłam się rozglądać i zanim Harry zdążył odpowiedzieć, ja już ją dostrzegłam i trzymałam w rękach.
-To na gitarze też umiesz grać?- zdziwił się Styles.
-Tak- uśmiechnęłam się ukazując rząd prostych i białych zębów- Sama się uczyłam w domu, ale nie jestem perfekcyjna. Chyba douczę się u Nialla, jak będzie miał czas…- westchnęłam- No dobra. Ja śpiewam zwrotkę, a ty …to co zawsze śpiewasz- moje kąciki ust momentalnie się uniosły gdy tylko wydobyłam z gitary pierwsze dźwięki, ale niestety przyszedł już moment w którym muszę zacząć…
*w tłumaczeniu*

-Widzę w Twoich oczach, że jesteś zawiedziony
Bo jestem jedną z głupich, którą obdarzyłeś swoim sercem
A ja kolejny raz je rozpruwam
Cóż za zamęt zrobiłam z twoją niewinnością
I żaden mężczyzna na świecie nie zasłużył sobie na takie traktowanie
Lecz jednak jestem tu prosząc o kolejną szansę…

Boże, to było dziwne. Przez cały czas jak to śpiewałam, Harry patrzył prosto na mnie, a ja na niego… To było… dosyć miłe uczucie, ale i tak dziwne.

-Czy możemy zakochać się jeszcze raz?
Zatrzymajmy taśmę i przewińmy wstecz
Oh i wiem, że jeśli ty odejdziesz to ja zniknę
Bo nie mam nikogo innego.

I dalej się patrzył. A teraz…

-To musisz być…

Przerwałam granie. Nie miałam ochoty na te wszystkie nasze patrzenia w oczy czy łapanie za rękę. On pewnie nawet nie bierze tego na serio. Gdybym z nim była, a nie ukrywam tego przed sobą, że bym chciała, to byśmy wtedy gapili sobie w oczy, trzymali za ręce, ale jak na razie jesteśmy przyjaciółmi, a ja nie mam zamiaru się angażować. Bo wtedy co? Znajdzie sobie jakąś starszą dziewczynę, i będę miała złamane serce przez jakąś trzydziestolatkę. Nie ma mowy. Jak coś do mnie czuje to niech powie…
-No rzeczywiście, super ten sprzęt- skwitowałam odwracając wzrok. Zdjęłam słuchawki i odłożyłam gitarę po czym uśmiechnęłam się promiennie w stronę przyjaciela. On odwzajemnił uśmiech.
-Ładnie śpiewasz i grasz- pochwalił mnie, na co ja się lekko zarumieniłam.
-Fajnie, że tak uważasz, ale jestem zwykła amatorką. Śpiewam jak każdy, kto wie co to jest fałsz- odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia, a Harry poszedł moim śladem. Nagle usłyszałam dźwięk dobiegający z kieszeni Harolda.

~Harry~

-Wybacz, muszę odebrać. ‘’Już? Okay, to ja zaraz będę…’’- powiedziałem wolno do słuchawki zerkając na nią niepewnie po czym rozłączyłem się i schowałem komórkę z powrotem do spodni.
-Jedziesz do chłopaków?- spytała zaciekawiona.
-Nie- odpowiedziałem i gestem ręki kazałem jej iść dalej, co zrobiła.
-Nie powiesz mi gdzie?- zapytała z nadzieją w głosie, ale oczywiście moją odpowiedzią było ‘’nie’’. Minęliśmy chyba z kilkanaście różnych pokoi, aż w końcu otworzyłem ten właściwy. Alex gdy tylko zobaczyła ludzi którzy się tam znajdowali rozchyliła ledwo usta i na sekundę wstrzymała oddech.
-Em, Dzień Dobry- podeszła do Ashley (mojej stylistki) i podała jej rękę witając się. To samo zrobiła podchodząc do Paula i mojej mamy. Była też reszta moich przyjaciół z zespołu no i Lux, na której punkcie Alex oszalała.
-Jeju, cudowniejsza niż na zdjęciach- zaczęła słodzić małej Lux biorąc ją na kolana.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach przez jakieś pół godziny, ale ciekawiej się zrobiło kiedy moja mama oczywiście poruszyła ten temat
-Harry dużo nam o tobie opowiadał- powiedziała do Alex uśmiechając się przyjaźnie.
-Co? Mamo…- westchnąłem.
-Co co?- zaśmiała się.
-Miło mi- wtrąciła się Alex i uśmiechnęła się lekko zarumieniona do mnie nadal przytulając wesołą dziewczynkę- A co konkretnie o mnie opowiadał, jeśli oczywiście można wiedzieć?- zwróciła się życzliwie do mojej mamy.
-Oczywiście, że możesz- zaśmiała się, a ja wymownie na nią spojrzałem- Oj Harry, wyluzuj- odparła i potargała mi włosy, na co lekko się uśmiechnąłem, ale odsunąłem- Opowiadał mi jak się poznaliście…
-Widzę, że oboje dobrze to wspominamy- Alexandra uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Bardzo dobrze Cię opisał. Jesteś naprawdę bardzo ładna i miła- stwierdziła moja kochana mamusia, która trochę zaczęła przesadzać.
-Naprawdę bardzo się cieszę, że pani i Harry tak myśli- zaśmiała się patrząc wesołymi oczami na nas.
-A w domu to w ogóle…-zaczął Niall, ale akurat stałem koło niego więc dyskretnie walnąłem go w żebro, na co przerwał.
-Czeka na nas pizza! Tak, Niall już nie może się doczekać. My już powoli musimy się zbierać, bo już czas kolacji, a wszyscy są głodni- skłamałem- Alex i chłopaki chodźcie.
-Harry, nie przesadzaj- roześmiał się Paul, chyba pierwszy raz się odzywając. Teraz musiał? Nagle usłyszałem Alex.
-Nie, naprawdę. Ja jeszcze obiecałam mamie, że pomogę mamie zrobić zakupy na jutro, bo mamy gości- oznajmiła i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie- Mogłabym sobie z wami wszystkimi zrobić zdjęcie na pamiątkę?- poprosiła wyciągając telefon.
-Oczywiście- uśmiechnęła się Ashley. Już po chwili wszyscy byli ustawieni w jednej kupie, oprócz mnie.
-Harry, nie myśl sobie, że ty nie będziesz na zdjęciu!- powiedziała przyjaciółka ciągnąc mnie za rękę.
-Ktoś chyba musi zrobić zdjęcie- wystawiłem jej język.
-Nie martw się, mój telefon zrobi- dobra, wygrała. Ustawiłem się do zdjęcia i po piętnastu sekundach, samowyzwalacza, aparat zrobił pamiątkowe zdjęcie.
-To my już idziemy- powiedziałem i pożegnałem się ze wszystkimi, a mamie dałem całusa w policzek.

~Alex~

Po chwili byliśmy już przy samochodzie na zewnątrz, a dwadzieścia minut później już jedliśmy pizzę u niego w pokoju. Potem obejrzeliśmy jakiś horror, które uwielbiam, bo mnie po prostu rozśmieszają, zresztą Harry’ego też. Przyszedł czas, że musiałam już iść.
-Chciałam Ci podziękować za ten cudowny dzień, bo to była jedna z tych niespodzianek które ci się udały, i za to jakie masz o mnie zdanie- zaśmiałam się cicho.
-Że jesteś śliczna, fajna, miła…- zamknął się szybko jakby zorientował się, co mówi.
-Tak- zarumieniłam się. Nagle wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zbliżył swoją twarz do mojej, ja zrobiłam podobnie. To było przyciągnie, któremu nie można się było oprzeć, przeciwko któremu żadne z nas nie mogło nic zrobić. Bliżej i jeszcze bliżej… Tak blisko, że straciłam równowagę. Harry złapaał mnie i przyciągnął do siebie. Zamknęłam oczy. Proszę, to takie proste. Takie cudowne. Ja, Alex Brooks, obejmuję Harry’ego Styles’a, a jego usta smakują pizzą.


Yeah! W końcu ten dziesiąty rozdział <3 sama nie mogłam się go doczekać, bo byłam ciekawa co mi wyjdzie, chociaż wy pewnie bardziej. Tak w ogóle, to z tej strony Alex ;d Teraz prawdopodobnie bloga będę pisała sama, ale nie musicie wiedzieć dlaczego- sprawy prywatne. Mam nadzieję, że te rozdział spodoba się wam tak samo jak mi :3 Jeśli jesteście spostrzegawcze to prawdopodobnie widzicie, że mam nowy nagłówek. Moim zdaniem śliczny, a zawdzięczam go 
 https://www.facebook.com/BloodyAnnProductions :) Ona jest genialna i polecam wam ją, Robi nagłówki za darmo :) Do jedenastego rozdziału <3
PS. 4.024 wyświetleń <3
PS2. Czytasz=Komentujesz. Naprawdę to dla mnie ważne :D




czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 9 ''Skończ z tymi niespodziankami!''


Dwa miesiące później

~Alex~
Prywatne Liceum Dla Dziewcząt imienia Królowej Elżbiety - Tu właśnie postanowili przepisać mnie rodzice, dowiedziawszy się o zdjęciach z imprezy. W sumie zrobiła się z tego ogromna afera. Słyszałam nawet, że rodzice chcieli pozwać Jess do sądu, ale dyrektor wpadł na inny i moim zdaniem o wiele lepszy pomysł. Jessica i reszta jej przyjaciółeczek mają do odbębnienia prace społeczne, widziałam je nawet w którąś sobotę, jak sprzątały psie kupy z trawników.
-Alex! - znajomy męski głos zmusił mnie do podniesienia głowy, przez co o mały włos nie zleciałam ze schodów. Zauważywszy Harrego machającego do mnie ze swojego Audi, momentalnie spuściłam wzrok i unikając spojrzeń zszokowanych koleżanek szybkim krokiem podreptałam w stronę Stylesa.
-A Tobie co? Louis wyszedł gdzieś z Eleanor i nie masz co robić? - spojrzałam na niego z wielką pretensją na twarzy, jednak on jakby nigdy nic przytulił mnie do siebie mocno tłumacząc, że po prostu chciał być miły i żebym nie była zazdrosna o Louiego, na co ja wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
-Mógłbyś podwieźć mnie do mojej starej szkoły? Muszę... muszę coś załatwić. To bardzo ważne – wymamrotałam zerkając na zdjęcie swoje i Matta, które zrobiliśmy sobie pół roku temu na wycieczce w Disneylandzie. Lubiłam na nie patrzeć, kiedy miałam zły humor. Matt robiący dzióbek w czapeczce z uszami Myszki Mickey zawsze doprowadzał mnie do uśmiechu, jednak w tejże chwili wcale tak nie było. Moje nieczyste sumienie nie daje mi spać, każdej nocy myślę o tym co by było gdyby... Nasłuchałam się tych wszystkich tekstów typu: ''Nie przejmuj się przeszłością'', ale co mi da samo słuchanie, skoro i tak przeszłość wierci mi ogromną dziurę w mózgu, (już nie wspomnę co się dzieje z moim sercem) a ja nie potrafię nic z tym zrobić? Już taka jestem, zbyt mocno przejmuję się pewnymi rzeczami, zamiast od razu ruszyć tyłek i coś z tym zrobić.
-Jeżeli powiem Ci, że chcę porozmawiać z Mattem to w końcu dasz mi spokój? - wywróciłam oczami nie mogąc dłużej znosić nachalnych pytań Hazzy, który po mojej odpowiedzi faktycznie zamknął jadaczkę i resztę drogi spędziliśmy w całkowitej ciszy. W sumie całkowicie cicho stało się, kiedy Loczek wyłączył radio, bo już siódmy raz dzisiaj słyszy ''Call Me Maybe'' i ma serdecznie dość.
-To zajmie mi tylko chwilę – odparłam wysiadając z samochodu, jednak co ja głupia sobie myślałam, że chłopak tak po prostu da mi samej wejść do tej szkoły? Hahaha, next joke please. Usłyszałam stanowcze ''Idę z tobą'', zagłuszone lekko trzaskiem drzwi od samochodu, a po chwili poczułam jak Hazza splata nasze palce u dłoni. Jego zawadiacki uśmiech, którym mnie obdarzył, doprowadził do tego, że stałam patrząc mu w oczy dobre kilka minut i nie potrafiłam powiedzieć nic co miałoby jakikolwiek sens.
-Przestań... - wydukałam w końcu wbijając wzrok w swoje buty
-Co? Ja? Co mam przestać? - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-No nie patrz się tak na mnie – zagryzłam dolną wargę próbując nie wybuchnąć śmiechem, a Harry jak na złość udawał, że nie wie o co mi chodzi.
-Jak? Tak? Tak mam się na Ciebie nie patrzeć? - strzeliłam fejspalma, odpychając tego rechoczącego wariata jak najdalej od siebie.
Przez całą drogę na boisko nie zamykała mu się buzia, a mnie już od śmiania bolała szczęka. Zrobiło się poważniej dopiero kiedy weszliśmy na boisko, gdzie akurat trening miała drużyna futbolowa, w której grał Matt. Loczek nagle objął mnie w pasie i przytuliwszy mnie do siebie mocno, złożył słodkiego całusa na moim policzku.
-Nie, nie, nie, nie. Zostań tu – odsunęłam się od niego i pewnym krokiem ruszyłam w stronę przyjaciela, zostawiając Hazzę na pastwę cheerleaderek
-Po co tu przyszłaś? - Matt nawet nie pozwolił mi się przywitać, a jego wzrok mógłby zostać wykorzystany jako laser eliminujący wszystko dookoła w promieniu kilometra.
-Chciałam pogadać.
-Nie ma tu o czym gadać... 
-Matt, wiem, że jest o czym. Dlaczego nie chcesz zamienić kilku słów i sprawić, by wszystko wróciło do normy?
-Chciałem, ale ty nie odbierałaś telefonów, nie odpisywałaś na smsy... Nie raczyłaś mi nawet powiedzieć, że zmieniłaś szkołę! Zostałem zupełnie sam, nie mam już przy sobie tej osoby, której mogłem powiedzieć dosłownie wszystko, nie bojąc się, że zostanę za to wyśmiany. Już nie jestem dla ciebie taki ważny. Ważniejszy jest ten pedał z mopem na głowie. Sama dokonałaś wyboru, więc teraz nie zawracaj mi głowy. Mam trening. Za trzy dni mistrzostwa, pamiętasz może? Obiecałaś, że i tego roku przyjdziesz dopingować naszą drużynę, ale pewnie nie przyjdziesz, bo po co skoro masz tego całego Harrego? Po co Ci już w ogóle potrzebny jestem ja, skoro jest Harry? - aż nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Kim jesteś i co zrobiłeś z Mattem?
-Z pewnością wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdybyś dał mi trochę więcej czasu, a nie całował mnie tam wtedy, kiedy i tak miałam w głowie jeden wielki bałagan! Nie zwalaj tu winy wyłącznie na mnie, bo sam święty nie jesteś! Sądziłam, że uda nam się naprawić naszą przyjaźń, ale swoimi ostatnimi słowami właśnie dowiodłeś, że tylko marnuję czas na rozmowę z Tobą. Skończony z ciebie dupek, wiesz? Nie wiem gdzie podział się stary Matt – zastanawiałam się co jeszcze mogę dodać, ale w sumie wolałam już iść, byleby jak najdalej od niego. Jeżeli tak ma wyglądać nasze ''naprawianie przyjaźni'' to wolę już ją zakończyć i dać sobie spokój.

~Harry~
Przysłuchiwałem się całej rozmowie ( nawet nie wiem czy to można było nazwać rozmową, raczej kłótnią ) z wielkim zainteresowaniem. Widok Matta olewającą śliczną blondynkę, doprowadzał mnie w duchu do furii. Aż miałem ochotę tam podejść i coś wygarnąć temu niedorozwojowi, ale zrezygnowałem, bo Alex już sobie sama poradziła.
Szła w moją stronę z miną napalonego mordercy. Była naprawdę nieźle wkurzona.
Jedziemy – oznajmiła omijając mnie i stając przy samochodzie czekając, aż otworzę jej drzwiczki. Podszedłem do auta i otworzyłem je kluczykiem. Alex natychmiast usiadła na swoim siedzeniu, zapięła pasy i bezlitośnie zaczęła mierzyć wzrokiem wszystko za szybą. –Lex, nie przejmuj się tym debilem . On nie jest wart takiej super przyjaciółki, a ty nie zasługujesz na przyjaźń z kimś… takim jak on. Idealnie się od siebie odpychacie – wyszczerzyłem się do niej włączając pedał gazu.
-Czekaj… Ty mnie nazwałeś LEX? – spytała przenosząc zdziwione spojrzenie na mnie – Od kiedy ty mnie tak nazywasz? – uniosła lekko brwi do góry wyczekując odpowiedzi.
-Od dzisiaj – parsknąłem, zerkając na nią co chwilę, bo musiałem patrzeć na drogę.
-Nie nazywaj mnie tak! To brzmi… Jak jakaś nazwa papieru toaletowego!- stwierdziła, mimowolnie lekko się uśmiechając.
-Ale, to jest zdrobnienie twojego imienia . A-Lex. Lex. Uważasz, że trzy czwarte twojego imienia to nazwa papieru toaletowego – zaśmiałem się.
-Alex, to jest już zdrobnienie od Alexandra. Jak będziesz mnie nazywał Lex, to nie pozwolę Ci nazywać mnie nawet Alex. Będziesz mówił mi pani Alexandra, albo Brooks – wyszczerzyła się złowieszczo, a ja cicho się zaśmiałem.
Po paru minutach bezsensownej gadki zaległa cisza, a Alex znowu patrzyła trochę smutno przez szybę. Chyba muszę jeszcze ją rozweselić.
-O Boże!- krzyknąłem przerażony i szybko zjechałem na pobocze. Alex zerwała się wystraszona na mój krzyk.
-Co znowu?! Co się stało? – spytała zdezorientowana. Ja odwróciłem się w jej stronę patrząc prosto w szmaragdowe oczy.
-Zapomniałem się Ciebie spytać…- zacząłem, budząc w niej napięcie. Ona patrzyła na mnie z lekkim przerażeniem.
-Czy, czy…
-No wyduś to w końcu z siebie!- krzyknęła zniecierpliwiona, marszcząc brwi.
-Czy moje włosy naprawdę wyglądają jak mop?- zrobiłem smutne oczy, ale jak tylko zobaczyłem rechoczącą Alex, zawtórowałem jej szczerząc zęby.
-Ty głupku!- walnęła mnie płaską dłonią w głowę, mierzwiąc mi włosy i nadal się śmiejąc – Ja tu myślę, że to coś poważnego, a ty…- nie dokończyła, bo znowu zaczęła rechotać, a ja patrzyłem na nią szczęśliwy, że poprawiłem jej nastrój.
Nasze wesołe wygłupy trwały prawie przez całą drogę. Ona śmiała się z moich dowcipów, ja śmiałem się z niej, a ona z tego że ja się śmieję z niej. Nakręcaliśmy siebie nawzajem.
-A tak w ogóle to gdzie jedziemy?- spytała, gdy już się uspokoiliśmy.
-No niespodzianka- uśmiechnąłem się szeroko do samego siebie na tą cudowną myśl.
-Znowu? Skończ z tymi niespodziankami, bo robisz mi je codziennie! Wczoraj twoim zdaniem ‘’niespodzianka’’ to było pójście do supermarketu i kłócenie się, który pasztet jest lepszy- powiedziała, a ja zacząłem się śmiać na samo wspomnienie.
-Oj tam oj. Wczoraj to żartowałem. Ale dzisiaj będzie… miło. Zaufaj mi- poprosiłem i uśmiechnąłem się do niej z czułością. Ona niepewna, odwzajemniła ten mały gest i zaczęła paplać o czymś innym.
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem przed bramą do Londyńskiego studia
-Co to?- spytała wysiadając z auta i patrząc ze zmarszczonymi brwiami na szary budynek.
-Studio nagraniowe- oznajmiłem, a ona otworzyła szeroko oczy po czym przeniosła wzrok na mnie.
-Ale… Po co mnie tu przywiozłeś?- spytała zamykając drzwiczki od samochodu i podchodząc do mnie.
-Chciałem Ci pokazać gdzie pracuję i przedstawić parę osób- oznajmiłem i wziąłem ją za rękę. Ona popatrzyła na mnie niepewnie i wyślizgnęła rękę z mojego uścisku.
-Harry… My nie jesteśmy…- zaczęła spuszczając wzrok i chowając dłonie za siebie.
-Okay, przecież wiem. Rozumiem- powiedziałem i uśmiechnąłem się ciepło. Na zewnątrz zachowałem się jak przystało na normalnego ‘’przyjaciela’’, ale w duchu zrobiło mi się trochę przykro. Bardzo mi na niej zależało. Chcę czegoś więcej niż przyjaźni. Od dawna próbuję jej to jakoś powiedzieć… Ale dupa z tego wychodzi. Uśmiechnęła się do mnie lekko i ruszyła w stronę wejścia, a ja ruszyłem za nią nie odzywając się, tylko rozmyślając i ślepo gapiąc we wszystko co stanęło mi przed oczami. Kiedy całą głowę mam zawaloną plątaniną myśli, nie myślę logicznie, tylko jak dziecko : ‘’O, ściana’’, ‘’O, latarnia’’, ‘’O, piesek’’. Dokładnie tak to wygląda. Z rozmyśleń niedorozwiniętego człowieka (no właśnie, ciekawe jak myśli Matt?) wyrwało mnie uczucie czegoś delikatnego pod łokciem. Popatrzyłem w to miejsce i uświadomiłem sobie, że to Alex swoją delikatną dłonią bierze mnie pod rękę. Uśmiechała się do mnie szczerze, a ja odwzajemniłem. No, pocieszyła mnie trochę.