środa, 27 czerwca 2012

Ważna informacja :)


Witajcie :D długo zwlekałyśmy z 8 rozdziałem, bo miałyśmy depresję twórczą i inne problemy, o których nie powinniście wiedzieć XD Ale niestety ta informacja nosi złe wieści, przynajmniej w połowie. A więc na okres od 8 lipca do 20 lipca, zawieszamy bloga, ponieważ obie jedziemy na kolonię na 12 dni  :) Ale postaramy się ( a nawet chyba obiecujemy) do tego czasu napiszemy dla was jeszcze 9 rozdział C; <--- to była ta zła wiadomość . A teraz taka zwykła prośba ----> Jeśli wszystko wypali, to nasz blog będzie brał udział w konkursie ''BLOG LIPCA 2012''. Bardzo prosimy o wsparcie, czyli : jak konkurs się zacznie, to zachęcamy do głosowania na nas oraz jak blog się wam naprawdę podoba, to komentujcie, polecajcie znajomym, bo im więcej czytelników tym większe szanse, że wygramy :D a tutaj odbędzie się konkurs -> http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ 
Z GÓRY DZIĘKUJEMY <3

Rozdział 8 ''Zupa marchewkowa, Justin Bieber i rude włosy w Meksyku''

~ Alex ~
-Daleko jeszcze? - szliśmy już ponad dziesięć minut, a Harold nawet nie raczył powiedzieć mi dokąd. Zaczynałam się niecierpliwić. Uwielbiałam niespodzianki, a znając Harrego musiało to być coś...
-Ta-dam! - wymawiając te słowa, automatycznie odsłonił mi oczy, które po chwili zaokrągliły się jak piłeczki pingpongowe. Byliśmy na dachu kompleksu, w którym mieszkali chłopcy, jednak dzisiejszego wieczoru nie wyglądał on tak zwyczajnie. Na środku postawiono nieduży stolik, udekorowany białym obrusem i wazonikiem z czerwoną różą, a romantyczny nastrój nadawały wszystkiemu migoczące dookoła świeczki.
-Sam to wszystko zrobiłeś? - spytałam zaraz po tym, jak loczek odsunął dla mnie krzesło. Poczułam się trochę dziwnie. Nie dosyć, że jeszcze nigdy nikt się tak dla mnie nie fatygował, to jeszcze mój strój… Sportowa bluza i dresy nie zaliczały się raczej do eleganckich ciuchów.
-Tak. Znaczy się nie. Z małą pomocą chłopaków – uśmiech Hazzy wprowadził mnie w lekkie zakłopotanie. W sumie zawsze, kiedy widzę jego śmiejące się oczy i te supersłodkie dołeczki, dostaję mini zawału. Wzięłam głęboki wdech, a w tej samej chwili do moich nozdrzy dotarł dziwnie znajomy zapach
-Bon appétit –  nie wiadomo skąd wypełznął Louis w białym fartuchu i kucharskiej czapce, podając nam dwie miski pomarańczowego... czegoś. Nachyliłam się, by powąchać Tomlinsonowe danie.
-Zupa marchewkowa? -  rozbawiona zmarszczyłam nos.
-Wiedziałem, że zgadzając się żebyś przyrządził coś do jedzenia, popełniam największy błąd mojego życia – odrzekł Harry, strzelając fejspalma, na co ja roześmiałam się wesoło.
-To jest mój specjał. Wsuwać albo zamienię to na resztki pizzy, które leżą już tydzień w naszej lodówce – oboje jak na komendę wzięliśmy do buzi kilka łyżek zupy, a kiedy tylko Boo Bear zniknął z pola widzenia, popiliśmy marchewkowy smak szklanką wody.
-Em, a więc…- zaczął Harry, ale przerwał, ponieważ oboje usłyszeliśmy dźwięk gitary i słowa piosenki ‘’You know you love me, I know you care (…) ‘’. Skierowaliśmy wzrok na artystów. Niall z wielkim zaciszem na twarzy grał piosenkę swojego idola Justina Biebera, a Zayn z dziwną miną zaczynał już refren ‘’And I was like baby, baby, baby, oooooooooooh! ‘’. Harryemu rozchyliły się lekko usta i patrzył na nich jakby zaskoczony, a ja zaczęłam się cicho śmiać.
-Serio?! Justin Bieber?! Baby?! Mieliście załatwić jakąś normalną muzykę! – próbował ich przekrzyczeć.
-Mieliśmy problemy techniczne! Gramy na spontan! – odkrzyknął Niall. – A po za tym to jest normalna muzyka! Masz jakieś wąty do Justina?! – oburzył się blond Belieber nie przestając grać.
-Nie za to wam płaciiiasdfghjkl…- Harry zaczął plątać język i popatrzył na mnie niepewnie.
-Zapłaciłeś im za to? – zaczęłam się głośno śmiać zakrywając sobie buzię dłonią.
-Nie, nie…- odpowiedział niższym głosem i też zaczął się śmiać.- Nie no.. Ale przepraszam Cię za nich…- prychnął rozbawiony.
-Ale mi się podoba- uśmiechnęłam się szeroko.- Zupa marchewkowa nie jest taka zła, a do muzyki też nic nie mam… Uwielbiam Justina Biebera!- powiedziałam z entuzjazmem, na co Niall uśmiechnął się uszczęśliwiony od ucha do ucha. –Chyba najlepsza raannasdfghjkl spotkanie.- szybko się poprawiłam, a widząc triumfalny i szeroki uśmiech loczka, znowu wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Co powiedziałaś?- spytał Hazza patrząc na mnie podejrzliwym i seksownym wzrokiem, na co się zaczerwieniłam nadal głośno się ciesząc.
-Ale co?- udałam, że nie wiem o co chodzi.
-Powiedziałaś ‘’randka’’?- nie dał za wygraną.
-Pff! Chyba Ci się coś przesłyszało. Mam chrypkę. Powiedziałam ‘’spotkanie’’.- stwierdziłam poważnie.
-Nie masz chrypki!- upierał się.
-A nawet jeśli… To to jest randka, czy nie?- spytałam unosząc lekko brwi do góry
-Noo…chyba…tak…- zmarszczył się niepewnie i zarumienił się słodko, a ja zrobiłam to samo już nie odpowiadając tylko kontynuując jedzenie.
-Oooooch… to takie romantyczne!- westchnął Zayn, a ja parsknęłam niemal krztusząc się zupą.
-Zamknijcie się, dajcie im w spokoju zjeść – rozkazał Liam, który niewiadomo kiedy się pojawił. Po chwili stał już nad nami wlewając do kielichów szampana.
-Ale, ja nie piję Liam- szybko poinformowałam patrząc się na niego z dołu.
-Miałem taką nadzieję- powiedział po czym pokazał mi dokładnie butelkę.
-Piccolo, widzisz?- uśmiechnął się szeroko, a ja rozbawiona odwzajemniłam uśmiech.
-Naprawdę stary, dzięki – Harry podziękował Liamowi i zaczął się śmiać patrząc na mnie – Zabawna randka, nie ma co.
-Dobra chłopaki, spadamy. Nie będziemy im przeszkadzać – rozsądny przyjaciel mrugnął do Harolda i popchnął Nialla i Zayna w stronę klapy w dachu i po chwili całkiem zniknęli nam z oczu. No i teraz zostałam sam na sam z Harrym Stylesem w tym romantycznym i trochę krępującym nastroju.
-Ładna dzisiaj pogoda.- stwierdził patrząc w niebo.
-Taak… Rano padało- parsknęłam, ale widząc jego minę szybko dorzuciłam – Ale ja bardzo lubię deszcz. Lubię być… mokra- uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie wierzę Ci. Mówisz to specjalnie – zaśmiał się cicho – Ale ja też lubię być mokry – zażartował na co zachichotałam. On jest tak przeuroczy…
-Dziękuję – powiedziałam patrząc mu w oczy z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Za co?- zmarszczył brwi zdziwiony.
-No za wszystko… Za to, że się pofatygowałeś i spróbowałeś zrobić niespodziankę swojej fance, że poznałeś mnie z resztą zespołu… że spełniłeś moje największe marzenia, że dałeś mi drugą szansę po ostatnim nie za bardzo udanym spotkaniu – zmarszczyłam lekko nos – i za to, że poprawiłeś mi dzisiaj humor. Randka naprawdę wspaniała. Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie tak wiele… No może oprócz rodziców – dokończyłam, a Harry parsknął na moje ostatnie zdanie.
-Nie masz za co dziękować – wzrok chłopaka przeszywał moją duszę na wylot i aż doprowadził do dreszczy. Uwielbiałam jak patrzył na mnie z tą iskierką w oku, a jego dołeczki na policzkach robiły się coraz bardziej wyraźne. Niezręczna cisza między nami wydawała się nie mieć końca, aż w końcu przerwało ją chrząknięcie Harolda. Chłopak pierw wyprostował się, spojrzał gdzieś w stronę wieżowców, a później z powrotem na mnie z miną jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie wie od czego zacząć.
-Nie jesteś dla mnie zwykłą fanką – odparł. – Zacznę od tego, że nie każdej Directioner robię taką niespodziankę. W sumie żadnej innej dziewczynie nie zaoferowałem romantycznej kolacji na dachu ze świecami i w ogóle... Harry Styles cię lubi, możesz czuć się zaszczycona – zrobił minę godną prawdziwego Narcyza na co ja zaśmiałam się wesoło.
- Naprawdę cudownie mi to słyszeć, ale to i tak nie zmienia faktu, że muszę przefarbować się na rudo, uciec do Meksyku i zmienić imię na Manuela – moje słowa wprawiły go w lekkie zdezorientowanie – Całe liceum... ba, cały internet... Jeszcze nigdy się tak nie ośmieszyłam. Nie rozumiem, czym na ja coś takiego zasłużyłam? - ukryłam twarz w dłoniach – Te wspomnienia i te zdjęcia będą prześladować mnie do końca życia!
-Ej, Alex spokojnie. To potrwa tylko chwilę. Później wszyscy będą gadać o nowej aferze, a ta impreza pójdzie w niepamięć. Uwierz mi – ujął moją dłoń, gładząc ją kciukiem.
-Zawsze możesz zmienić szkołę – dodał posyłając mi delikatny uśmiech – To z pewnością będzie lepsze rozwiązanie niż wyjechanie do Meksyku. Nie wytrzymałbym bez ciebie – oboje zaśmialiśmy się cicho.

wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 7 '' Nie patrz na to! "


Droga do domu niemiłosiernie mi się dłużyła, do tego z czarnych, gęstych chmur zbierających się od jakiegoś czasu nad miastem, zaczęły spadać ogromne krople deszczu.
- Jędza. Sądzi, że nie widać jak sobie balony powiększyła. Kochanie, piersi nie mogą nagle w miesiąc urosnąć o dwa rozmiary, nie pomyślałaś o tym? Oh, jaka szkoda… Mówi, że każdego wieczora pilnie się uczy… Jasne, chyba jak obciągać. Na prawo i lewo świeci tym tyłkiem, jakby był on w ogóle jakiś atrakcyjny. Moja prababcia z pieluchą dla dorosłych wygląda seksowniej niż to metr siedemdziesiąt z kilogramem tapety na twarzy – mamrotałam pod nosem jak jakaś opętana przez co kilka przechodniów stojących na przystanku przyglądało mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Jednak byłam zbyt zła, żeby przejmować się tym jak wyglądam i jak postrzegają mnie w tej chwili inni ludzie. Teraz moim jedynym marzeniem było mój pokój, łóżko i kołdra, pod którą mogę ukryć resztki godności. (…)
- HAHAHA! Wyglądasz jak… - miłe przywitanie, David. Nie ma co.
- ..Kobieta niskich obyczajów, tak wiem – mruknęłam zwiewając na górę przed detektyw Brooks (czyt. Moją Mamą). Czemu detektyw? Widząc mnie w takim stanie na pewno rozpoczęłaby swoje śledztwo pełne dociekliwych pytań, na które nie znałabym sensownej odpowiedzi. Bo przecież nie powiem jej prawdy! Za plecami usłyszałam rechot brata, a już kilka sekund później opadłam na miękki materac łóżka i przymknęłam powieki. Zostałam tylko ja i moje głupie przemyślenia, które starałam odepchnąć jak najdalej, ale bezskutecznie. Straciłam dwie bardzo ważne dla siebie osoby, a co gorsza jedna z nich okazała się zwykłą suką. Matta też nie chciałabym przez najbliższy czas widzieć. Co miał znaczyć ten pocałunek? Dla mnie koniec wspaniałej przyjaźni, która wydawała się tak silna, że aż nieskończona. A jednak ktoś mądry, kto powiedział, że wszystko ma kiedyś swój koniec, nie był wcale na haju i wiedział co mówi.  Wbiłam paznokcie w mokrą od łez poduszkę. ‘’Głupia Alex, dlaczego zgadzałaś się pójść na tą imprezę? Mogłaś powiedzieć, że masz szlaban, czy coś w tym stylu i nie byłoby teraz żadnego problemu. Teraz cierpisz, bo upokorzono cię przed prawie całą szkołą.  To wszystko twoja wina. Mogłaś odmówić Jess, ale przecież ty nie jesteś asertywna. Jesteś zerem. ‘’ Moje sumienie doprowadzało mnie do szału
- Kochana siostrzyczko!!! Mama zrobiła Twój ulubiony deser i kazała mi go przynieść! Chcesz? Bo jak nie to… Zjem dwa!
- Daj mi spokój! – schowałam głowę pod kołdrę. – Ale deser zostaw – ruchem ręki wskazałam chłopakowi gdzie ma postawić pucharek z lodami.



~Harry~
Jesteś pewien? Koleś. Może nie odbiera od ciebie telefonów, bo już Cię nie lubi? Pewnie zbłaźniłeś się wtedy w kinie.. No nie. Przecież pamiętam naszą rozmowę na pamięć. To ona przepraszała mnie. Nawet mieliśmy się jeszcze spotkać. Co ja mogłem zrobić takiego w ciągu dwóch dni, jak się nawet nie widzieliśmy? Może po prostu coś się stało? Nie chcę być arogancki, ale jestem Harry Styles. Alex przecież była moją fanką. Co, tak nagle przestała?
Byłem jej idolem. Nie odrzuca się połączeń od swojego idola. To byłoby dziwne. Tyle dziewczyn pisze do mnie na twitterze ‘’follow me, please. It’s my dream”. Być obserwowanym przez swojego idola, to marzenie? To, co dopiero rozmowa przez telefon? Na pewno musiało się coś stać.
Zapukałem do jej drzwi. Po chwili usłyszałem wolne i ospałe kroki, kierujące się w moją stronę. Klamka opadła, a po chwili w drzwiach stała już Alex. Przyznam szczerze, że nie wyglądała olśniewająco, jak ostatniego naszego spotkania. Miała zaczerwienione i zapuchnięte oczy, nieuczesane włosy i zwisał z niej luźnie zawiązany, niebieski szlafrok.
Gdy mnie zobaczyła , przez ułamek sekundy rozszerzyła oczy, ale po chwili jej twarz nabrała dosyć normalnego wyrazu, gdyby nie to, że uśmiech, którym mnie obdarzyła, był wymuszony.
-Hhh, hej- przywitała się z chrypką.
-Yy.. Hej. Wszystko w porządku?- spytałem niepewnie, jeszcze raz mierząc ją wzrokiem od stóp do głowy.
-Jasne. Czemu pytasz?- spytała, ale widząc moje spojrzenie westchnęła - Przepraszam, że ja dzisiaj taaak.. Mogłeś mnie przynajmniej uprzedzić, że przyjdziesz...- powiedziała trochę z wyrzutem i trochę z lekkim rozbawieniem.
-Ja chciałem, ale jak dzwoniłem to ty ciągle odrzucałaś połączenia...- powiedziałem zgodnie z prawdą tłumacząc się.
-Noo.. Przepraszam. Może wejdziesz do środka?- zaproponowała i odsunęła się dwa kroki do tyłu.
-Jasne, chętnie.- uśmiechnąłem się do niej i wszedłem do środka. Przeszliśmy od razu do jej sypialni, która wyglądała tak jak jej właścicielka, czyli w opłakanym stanie. Gdy dziewczyna ledwo weszła do pokoju, podbiegła do włączonego laptopa z prędkością światła, i przymknęła go (nie wyłączając). Zachowywała się dzisiaj nadzwyczaj dziwnie. Jej zachowanie i schludność świadczyły o czymś niedobrym.
-Alex, na pewno wszystko dobrze? Nie wyglądasz za dobrze...- stwierdziłem. Martwiłem się o nią, naprawdę,
- Chcesz coś do picia, albo jedzenia?- szybko zmieniła temat, błądząc wzrokiem po mojej twarzy. Omijała jednak oczy. Westchnąłem zrezygnowany.
-To może poproszę wody.- zaproponowałem, a ona bez słowa wyszła z pokoju.
Zacząłem z większą uwagą przyglądać się pomieszczeniu, w którym się znajdowałem, aż trafiłem wzrokiem na jej białego laptopa. Po chwili bicia się ze swoimi myślami czy powinienem, podszedłem do sprzętu i otworzyłem go. Nagle drzwi do pokoju otwarły się. Nawet nie zdążyłem spojrzeć na dziewczynę, bo usłyszałem tłuk bijących się szklanek i rozchlapywanej wody.
-NIE! HARRY, NIE! NIE PATRZ NA TO!- słyszałem już tylko szloch, czułem, jak Alex szarpie mną .. ale było już za późno, Zobaczyłem to, co ona tak pragnęła przede mną ukryć. Na jej facebooku widniały kompromitujące zdjęcia półnagiej blondynki. Zdjęć było chyba z kilkanaście. Na każdym z nich wyraz twarzy dziewczyny był taki sam. Przerażenie i wstyd. Alex w mgnieniu oka zamknęła komputer. Spojrzałem na nią. Teraz jej emocje były dokładnie takie same jak na zdjęciach, ale patrzyła prosto na mnie.
-Kto Ci to zrobił?- spytałem zszokowany patrząc jej prosto w mokre oczy. Wybuchła niepohamowanym płaczem i rzuciła się na łóżko. Na początku nie wiedziałem co zrobić... Przecież, to było okropne! Jak można umieszczać takie zdjęcia…?
-Alex.. -zacząłem cichym głosem po czym podniosłem się z krzesła i usiadłem na łóżku, blisko skulonego ciała dziewczyny. Cała się trzęsła. Położyłem delikatnie dłoń na jej ramieniu, żeby się uspokoiła. Ona lekko drgnęła i odsłoniła jeszcze bardziej spuchniętą i czerwoną twarz niż wcześniej.
-Jak to.. – znowu zacząłem, ale ona mi przerwała,
-Kto Ci Pozwolił Dotykać Moich Rzeczy?- spytała wycedzając z trudnością każde słowo.
-Ja przepraszam, ale.. to nawet dobrze, że się dowiedziałem. Z takimi rzeczami nie można siedzieć samemu i ich w sobie dusić.- uśmiechnąłem się pocieszająco, ale nie wiem czy mi to wyszło, bo Alex z powrotem schowała twarz w poduszce szlochając. Przysunęłam się do niej bliżej i otuliłem ją jednym ramieniem nie wiedząc czy dobrze robię. Wyciągnąłem chusteczkę i podałem jej jak na mnie spojrzała. Ona delikatnie się podciągnęła i otarła twarz od łez, po czym się wysmarkała i rzuciła zarazki gdzieś za łóżko. Mimo wszystko z jej szmaragdowo-niebieskich oczu nadal płynęły małe „strumyki”.
-Dziękuję..- chlipnęła patrząc mi w oczy, ale po chwili odwróciła wzrok,
-Kto Ci to zrobił?- powtórzyłem wcześniej zadane pytanie. Ona chwilę się zastanowiła, ale to  nie dało oczekiwanego skutku.
-Nie ważne.- odpowiedziała dosyć ostro, ale cicho.
-Alex, proszę, powiedz mi. Ja Cię zrozumiem. Przynajmniej spróbuję Ci pomóc,- zaoferowałem się. Nie miałem chyba wprawy w pocieszaniu, bo tak na poważnie robię to pierwszy raz. Po jakimś czasie przemawiania jej do rozsądku, w końcu zaczęła mi się zwierzać. Nie przestawała płakać, ale wyraźnie uspokajała się z minuty na minutę, Ja jej doradzałem, pocieszałem, głaskałem po ramieniu, głowie.. No tak. Bo w ostateczności, skończyło się na tym, że blond dziewczyna wyżalała się na moim ramieniu. Nasza poważna rozmowa trwała dobre dwie godziny.
-Dziękuję Ci bardzo. Nie sądziłam, że ktoś w ogóle może mi pomóc.- stwierdziła uśmiechając się lekko, dalej trochę smutno, ale szczerze.
-Nie ma za co. Pamiętaj, że na mnie możesz zawsze polegać. Jak byś chciała kiedyś jeszcze pogadać, to będę na twoje wezwanie.- uśmiechnąłem się do niej i pogłaskałem jeszcze po ramieniu.
-Spoko. Zapamiętam.- powiedziała, po czym się podniosła.
-Dobra, humor poprawiony, no ale trzeba go jeszcze bardziej doprawić!- powiedziałem z entuzjazmem i szerokim uśmiechem na ustach. –No no, ubieraj się. Wychodzimy.- rozkazałem.
-Coo? Gdzie? TERAZ?- spytała patrząc na mnie jak na wariata.
-Jajco. Na spacer i ..niespodziankę. Tak, teraz!- odpowiedziałem kolejno na zadane przez nią pytania.
Gdy Alex dała się namówić, ubrała się, zrobiła lekki makijaż wyszliśmy razem wyszliśmy z domu.


No siemka ;d tu Olka c: A więc, wyczekiwany 7 rozdział już jest ;p Chciałam podziękować Mani za prspkt Alex i te jej zajebiste pociski na Jessicę ;d uśmiałam się prawie do łez <3 Dziękuję również wam, że chcecie czytać to co piszemy, i komentować ;* LOL pozdrawiam dziewczynie, która zrobiła nam cudowny spam pod ostatnim rozdziałem :) 10 kom pisanych co 2 minuty - to nie jest normalne xd dobra, mam nadzieję, że rozdział się spodoba C: see ya <3



czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 6 "Party Hard"


  ~Alex~
-Co ty się tak cieszysz?- spytałam przyjaciółkę, bo cieszyła się jak głupia do siebie.
-No w końcu jedziemy na party hard! - powiedziała Jessica i poruszyła brwiami i uśmiechnęła się patrząc cały czas na drogę.
-A gdzie jest ta "party hard"? - zaśmiałam się nie spuszczając z jej wzroku.
-Ehm.. No u mnie w domu. - popatrzyła na mnie z szerokim uśmiechem.
-Tak? To fajnie. A kto jest jeszcze zaproszony?- spytałam zainteresowana.
-Całe liceum. - odpowiedziała. Wcale mnie to nie zdziwiło. Jessica znała wszystkich i ze wszystkimi się zawsze dogadywała no 
i miała wielką villę. Była popularna. Jeden problem. Do tej szkoły chodzę dopiero od tygodnia i nikogo prawie nie znam oprócz 
niej i Matt'a.
-Aha.. Poznasz mnie z kimś?- tym razem to ja poruszyłam zabawnie brwiami i zachichotałam, a ona mi zawtórowała.
-No jasne!

Dojechałyśmy do jej domu. Wysiadłyśmy z auta (było naprawdę szpanerskie) i już po chwili znalazłyśmy się przy drzwiach
jej ogromnej chaty. Już było słychać głośną muzykę. Jessica otworzyła drzwi i stanęła w progu. Ponieważ miała na sobie
wielkie szpile, była teraz ode mnie wyższa o nie całą głowę, więc zasłaniała mnie teraz całkowicie.
-Wróciłam!- przywitała się ze swoimi gośćmi uśmiechając się szeroko. Po chwili rozległy się radosne okrzyki typu
"Super impreza!" albo "Fajnie, że jesteś!". Jessica uciszyła wszystkich jednym gestem dłoni.
-Tak, wróciłam.. Ale z kimś. - zaczęła, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy ona nie jest idiotką. Nie no, super. Ma zamiar
przedstawiać mnie przed całą szkołą. Przecież ja się zaraz spalę ze wstydu. Nie byłam zbytnio charyzmatyczna..
-Chodzi do naszej szkoły, dopiero od tygodnia, więc proszę, bądźcie dla niej mili. - powiedziała. Niestety nie widziałam
jej wyrazu twarzy, ale to co powiedziała niemal z ironią, albo mam halucynacje słuchowe.
-Alex Brooks. - krzyknęła i zeszła mi z drogi. Chyba wszyscy popatrzyli się na mnie z otwartymi buziami, albo z rozszerzonymi
oczami. Pojawiły się nawet ciche wzdychania. Czy ja naprawdę tak dobrze wyglądam? Chyba będę musiała podziękować
Jessice za tę cudną sukienkę..
-To ta szmata!- usłyszałam i od razu zmieniłam zdanie na swój temat. Szmata? Czy to na pewno chodziło o mnie?
-Co?..- mruknęłam pod nosem i zdezorientowana popatrzyłam na Jessicę. Posłała mi szeroki, ale też podstępny uśmiech. 
Zmarszczyłam brwi i znowu przeniosłam wzrok na resztę.
-Tak! Ona zna Harry'ego Styles'a!- krzyknęła jakaś dziewczyna wskazując na mnie palcem. A więc chodziło o mnie. A Jessica
wcale mi nie wybaczyła. Wręcz odwrotnie. Chciała się zemścić. Rozległy się buczenia, okrzyki buntu i rzucane we mnie 
niemiłe wyzwiska. Popatrzyłam oburzona na (teraz już byłą) przyjaciółkę i podeszłam do niej.
-Ty idiotko.. Zrobiłaś to specjalnie.- warknęłam patrząc jej prosto w oczy.
-Co? Ja? Ja tylko chciałam Ci uświadomić ilu directionerkom złamałaś serce.- powiedziała niewinnie wysuwając dolną wargę
i robiąc śliczne oczka. Prychnęłam z pogardą.
-I wy się nazywacie directionerkami? Każda directionerka powinna być szczęśliwa, że jej idol jest szczęśliwy. Złamałam serca?
Wy nawet go nie znacie i macie u niego szans.. A zresztą, ja też nie. Nie wiem o co ci chodzi! My nie jesteśmy parą. Ogarnij
się. Zżera Cię zazdrość. Nie zrobiłaś tego dla "directionerek" tylko dla siebie.- powiedziałam to co chciałam powiedzieć
i odwróciłam się od niej pi czym ruszyłam w stronę wyjścia. Mimo wszystko, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Cała szkoła już na sam początek mnie znienawidziła.
-No właśnie. Nie masz u niego szans. Ale ja się do niego dobiorę, skoro ty to zrobiłaś i wtedy będziesz płakać i prosić
mnie o ..-zaczęła rozwijać swoje fantazje, ale jej przerwałam.
-Patrząc przez pryzmat opinii publicznej, nie znajduję tematu do dalszej konwersacji z tobą, ponieważ bytujesz w dołku 
intelektualnym, co koliduje z moimi imperatywami.- wyrecytowałam na jednym wdechu, a ona nie wiedziała co odpowiedzieć.
No, udało mi się to. Uśmiechnęłam się do niej sarkastycznie i otworzyłam drzwi, ale Jessica postanowiła się jednak jeszcze
odezwać.
-Oddaj mi sukienkę.- warknęła widocznie już zdenerwowana.
-Jak sobie życzysz księżniczko. Przywiozę ci ją karetą z samego rana.- odpowiedziałam.
-Nie.. Oddasz mi ją teraz.- powiedziała  złowieszczo i w mgnieniu oka stała już przy mnie i zrywała ze mnie sukienkę. Gdy
tylko zorientowałam się co robi, odskoczyłam od niej. Niestety za późno, bo sukienka była już do połowy zdarta. Widać było
połowę mojej bielizny.. Moje oczy momentalnie napełniły się łzami, bo już słyszałam dookoła śmiechy ludzi. Jessica też się  śmiała, gapiąc się kpiąco. Nawet zaczęła robić mi zdjęcia... Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam się ruszyć. Nagle czyjeś ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku i zanim zdążyłam mrugnąć, stałam już przed domem Jess. Śmiechy i okrzyki ucichły. Czułam już tylko przeraźliwie mocne bicie swojego serca i zapach męskiego dezodorantu. Dziwnie znajomy.

~ Matt ~
- Dgflkj Cześć ślicznotko! –odwróciłem się na pięcie i ujrzałem Victora pijanego w trzy dupy, próbującego poderwać jakąś dziewczynę z młodszej klasy. Nie dziwił mnie ten widok, bowiem każdy kto dobrze zna tego świra wie, że koleś ma bardzo słabą głowę. Aż musiałem na chwilę usiąść, kiedy blondyneczka pożegnała go siarczystym policzkiem.
Impreza zorganizowana przez Jessicę trwała w najlepsze (bynajmniej dla mnie, bo nie byłem tak wstawiony jak moi znajomi i nie bolały mnie przez to niektóre części ciała) dopóki do moich uszu nie dobiegła kłótnia dziewczyn. Z czystej ciekawości dołączyłem do grona obserwatorów i automatycznie moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek.  Widok Jessici zrywającej sukienkę z Alex był co najmniej dziwny, bo przecież dziewczyny były najlepszymi przyjaciółkami. Bóg wie co jednej i drugiej odbiło. Nie mogąc wytrzymać widoku półnagiej Alex, wyśmiewanej przez całe liceum, przepchnąłem się przez tłum gapiów i wyprowadziłem dziewczynę z domu, przedtem nakładając na nią swoją bluzę.
- Przykro mi – wydukałem nie wiedząc specjalnie co mam powiedzieć. Ona w odpowiedzi pociągnęła nosem.
- Wybrudziłam ci T-shirt tuszem. Wybacz – odezwała się w końcu na co ja zareagowałem śmiejąc się pod nosem.
- Ale nie, ja serio mówię. O tutaj… - wskazała na czarną plamę przy mojej prawej piersi. Splotłem nasze palce patrząc na nią z miną mówiącą ‘daj spokój’.
- Wszystko w porządku?
– Idioto, całe liceum będzie gadać to tej imprezie do końca roku szkolnego, jak i nie dłużej, a ty się pytasz czy wszystko w porządku – spojrzała mi w oczy z miną jakbym był jej jedynym ratunkiem, jednak w rzeczywistości nie wiedziałem jak jej pomóc. Świetny przyjaciel ze mnie, nie ma co…
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie ważne co by się działo. Jesteś jedyną osobą, dla której gotów jestem poświęcić nawet i życie – pogłaskałem ją po włosach i wzmocniłem nieco uścisk.
- Nie przesadzaj, Matt…
- Wiem co mówię. Jesteś wyjątkowa, Alex. Przynajmniej dla mnie  – wyszeptałem patrząc w jej szmaragdowo-błękitne tęczówki. Stopniowo przybliżałem swoją twarz do jej twarzy, aż w końcu nasze wargi złączyły się w czułym pocałunku. Sądziłem, że Alex odepchnie mnie ze wstrętem i ucieknie krzycząc, że jestem nienormalny, ale dzięki Bogu tak się nie stało. Jednak pierwsza przerwała tą magiczną chwilę, a jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Ja przepraszam, ale… Ja muszę już iść. Muszę. Cześć – wydukała robiąc co w swojej mocy, by na mnie nie spojrzeć
- Może Cię podwieźć? Nie będziesz przecież taki kawał szła na pie...
- Będę – stanowczym tonem zakończyła naszą rozmowę. Szybko wyswobodziła się z mojego uścisku i ruszyła w stronę bodajże swojego domu, do którego w gruncie rzeczy nie miała blisko, ale skoro nie chce żebym ją podwiózł to nie będę jej do niczego zmuszał. Stałem jeszcze przez moment odprowadzając ją wzrokiem myśląc, że może jeszcze się na mnie spojrzy. Teraz. Nie. A może jednak? Teraz na pewno. Cholera. Matt, Alex miała racje, jesteś idiotą. Walnąłem się z całej siły w czoło. Cóż, nie pozostało mi nic innego jak pojechać do siebie i dać sobie samemu wpierdol.